Bycie kibicem polskiej reprezentacji w piłce nożnej, to nie jest najszczęśliwsze zajęcie. W końcu mamy w Polsce 30 milionów trenerów i specjalistów, którzy wiedzą najlepiej jak powinna grać kadra. Zwłaszcza teraz gdy odpadliśmy z EURO 2020. Ja jednak pesymistą nie jestem.
W meczach z Hiszpanią i Szwecją widziałem kadrę, która chce grać w piłkę, a nie w piłkę z samolotu do Lewandowskiego. To cieszy. Zwłaszcza, że układanie nowego sposobu gry jakoś idzie. Widać progres. Przypomnę, że nie graliśmy z Andorą, a z Hiszpanią i Szwecją. Na bramkę Szwedów oddaliśmy więcej strzałów niż Hiszpanie!!!
Przez ostatnie dwa lata wściekałem się patrząc na Piotra Zielińskiego, który w reprezentacji grał jak ćwierć piłkarza z Napoli. W ostatnich dwóch meczach jest inaczej. Jest pod grą, strzela z dystansu, grą z napastnikami, i widać jak dużo może zaoferować w systemie gry, który wdraża selekcjoner. Oby tak dalej.
Młodzi. Mamy nowy zaciąg, któremu się chce. Moder, Jóźwiak, Puchacz, Kozłowski – to temat na najbliższe eliminacje. Jeśli będą grać w klubach, to czuję, że szybko załapią koncepcje Paulo Sousy.
To inne spojrzenie niż po ostatnich mistrzostwach. Po meczu ze Szwedami nie zostały zgliszcza. Mamy materiał na coś w przyszłości. No co? Nie wiem. Dużych wymagań nie mam. Chciałbym aby grali w piłkę, walczyli w każdym meczu ze wszystkich sił i gryzli trawę jak będzie trzeba.
Trzeba jeszcze czegoś. Trzeba dać im czas na spokojną pracę. Układanie boiskowych klocków najlepiej jakby było wolne od naszej polskiej naleciałościami wsadzania kija w mrowisko i szukania taniej sensacji. Czego niestety byliśmy świadkami podczas EURO.
Wyluzujmy.