Martin Luther King powiedział kiedyś, że Na końcu będziemy pamiętać nie słowa naszych wrogów, ale milczenie naszych przyjaciół. I trudno z tym dyskutować. To, że słowa mogą zadawać ból wiemy, ale czy milczenie nie może go zadawać? Może. Czy człowiek pozostawiony sam sobie cierpi? Bez wątpienia. Czy ktoś, kto ma wokół siebie mnóstwo ludzi może być samotny?
Samotność jest bardzo subiektywną kwestią. Trudno ubrać ją w jedno zdanie pasujące do większości przypadków. Według Wikipedii jest subiektywnym, emocjonalnym stanem odczuwania izolacji społecznej i poczucia odcięcia od innych. Pojawia się i zanika, gdy zmienia się sytuacja życiowa. W przypadku samotności chronicznej jest doświadczana bez względu na okoliczności.
Gdy zajrzymy jeszcze do definicji psychologicznej i dodamy, że jest brakiem satysfakcjonujących związków z innymi lub też głębokim brakiem satysfakcji z tych relacji społecznych, które się już posiada. Samotność to ujemne emocje wywołane przez ów brak, a także dojmujące pragnienie jakiejkolwiek bądź głębszej bliskości z innymi osobami.
To wszystko prawda ale samotność dotyka człowieka indywidualnie. Związana jest z konkretną życiową historią, określonymi wyborami i ich konsekwencjami. Jeśli przez większość życia nie miało się czasu dla bliskich, którzy wydawało się że zawsze będą, to trudno po latach mieć pretensje, że ich przy nas nie ma. Jeśli nie dajesz swojego czasu i zaangażowania, nie oczekuj go od innych. To brutalna prawda, której zrozumienie może podziałać jak zimny prysznic. Na mnie tak podziałała. Wyrwała mnie z przekonania, że coś jest dane na zawsze, że ludzie, z którymi żyjesz, nie potrzebują twojej uwagi i czasu. Ani praca ani kariera zawodowa nie jest ważniejsza od ludzi, którzy razem z nami idą przez życie.
Tak to prawda.
Dobrze napisane, zgadzam się w 100%