Widok apostoła zbudził w Danielu mieszane uczucia. Z jednej strony nosił w sobie gorące pragnienie skatowania jednego z głównych winowajców rozprzestrzenienia się chrześcijaństwa na świecie, z drugiej strony, widział w Piotrze kogoś całkowicie bezbronnego i zagubionego w świecie, który pod każdym względem był mu obcy. Trzęsący się z przerażenia apostoł podniósł głowę w kierunku pułkownika.
– Kim jesteś?
– Daniel Stein. Mam pomóc ci w zrozumieniu sytuacji, w której się znalazłeś. Z pewnością czujesz się zagubiony – odparł spokojnie pułkownik, po czym usiadł przy małym stoliku na środku białego pomieszczenia. – Zapraszam, proszę, usiądź.
Apostoł utkwił głębokie spojrzenie w nieznajomym, jakby chciał go przeniknąć. Na mocno zarośniętej twarzy pojawiła się niepewność, strach i odrobina szaleństwa, które nieco tłumiły kłębiące się w nim emocje i „pranie mózgu”, jakie mu zafundowano.
– Zapraszam – powtórzył Daniel.
– Wolę siedzieć tutaj.
– Dobrze. Jeśli tak będzie ci lepiej, to proszę bardzo. Chcę, żebyś czuł się tu jak najlepiej. Gdybyś miał jakieś pragnienie, proszę, powiedz.
– Mam jedno… Wyjdź stąd i zostaw mnie! – krzyknął przebudzony.
Daniel najchętniej walnąłby go w twarz, lecz wiedział, że to przekreśliłoby możliwość ich dalszej współpracy. Puścił więc uwagę w niepamięć, pytając:
– Jak masz na imię?
– Szymon.
– Czy to twoje jedyne imię?
– Tak – apostoł odpowiedział z głową schowaną w rękach.
– A co z Piotrem? Czy nie takim imieniem posługiwałeś się przez większość życia?
– Dla ciebie jestem Szymon.
– A dla chrześcijan? – drążył pułkownik.
– Dla moich braci… jestem Piotr. Takie imię nadał mi Jezus.
– Masz rodzinę?
Apostoł podniósł głowę, po czym rzucił się w stronę stołu, uderzając potężną pięścią w niewielki blat. Teraz dopiero dało się zauważyć ogrom postury pierwszego papieża. Wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna patrzył w oczy pułkownikowi z odległości kilkudziesięciu centymetrów.
– Co chcesz od mojej rodziny?! Jeśli coś im zrobisz, będziesz miał ze mną do czynienia!
– Chcę ci pomóc. Jeśli odpowiesz mi na kilka pytań, będziemy mogli pomóc nie tylko tobie, ale i twojej rodzinie – chłodno i stanowczo odparł pułkownik, nie odrywając wzroku od wściekłego apostoła. To spojrzenie było obce Piotrowi. Ludzie, z którymi przebywał, nie potrafili ukrywać prawdziwych emocji. Nie byli zimni. Nie byli wyspecjalizowani w socjotechnice.
– Mam rodzinę. Dawno ich nie widziałem.
– Z tego co wiem, mieszkają w Kafarnaum – pułkownik chciał zaskoczyć rozmówcę, co mu się udało.
– Skąd wiesz?
– Wiem o tobie dużo więcej. – Daniel wyczuwał swoją przewagę w rozmowie. Teraz pojawił się odpowiedni moment na przejęcie inicjatywy. – Wiem, że urodziłeś się w mieście Betsaida nad jeziorem Genezaret. Wiem, że twoja żona ma na imię Perpetua, ojciec to Jan, a brat Andrzej. – Zakończył wymienianie na jednym wydechu
