Czemu stoicie i wpatrujecie się w niebo? To jest dobre pytanie na początek drogi Kościoła. Coś się skończyło aby mogło zacząć się coś innego. Czy apostołowie byli na to gotowi? Przecież oblali najważniejszy test pod krzyżem.
Św. Łukasz, któremu przypisuje się autorstwo Dziejów Apostolskich, należy do trzeciego pokolenia wierzących w Chrystusa. Nigdy nie widział Jezusa. Nigdy z Nim nie rozmawiał. Żyje świadectwem wiary św. Pawła, z którym dzielił ewangelizacyjne podróże. Żyje obietnicą, którą żyją inni wierzący. Tym, że On przyjdzie. Czy to oznacza bezczynnie czekanie? Nie.
„Kiedy uporczywie wpatrywali się w Niego, jak wstępował do nieba, przystąpili do nich dwaj mężowie w białych szatach. I rzekli: «Mężowie z Galilei, dlaczego stoicie i wpatrujecie się w niebo? Ten Jezus, wzięty od was do nieba, przyjdzie tak samo, jak widzieliście Go wstępującego do nieba».” (Dz 1, 10-11)
Czas prowadzenia za rękę skończył się. Teraz na waszych barkach spoczywa odpowiedzialność za Kościół. To trudne brzemię. Myślę, że apostołowie doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Tak jak wtedy, tak i dziś, odpowiedzialność za Kościół jest na naszych barkach. Nikt za nas nie przekaże Dobrej Nowiny. Nikt za nas nie zadba o przyszłość Kościoła.
Przyszłość zaczyna się dziś. Jezus występując do chwały Ojca nie zostawił uczniów samych, choć fizycznie go z nimi teraz nie ma, to zostawił ich z obietnicą, która da im siłę i pokaże kierunek, w którym mają pójść. Nadzieja na przyszłość ma imię Jezusa.