Wandal może chcieć być patriotą, nigdy jednak tym patriotą nie będzie, jeśli jedynym wyrazem jego patriotyzmu są: raca, butelki czy kamienie. Jeśli dołożymy do tego idiotyczne przyśpiewki: „zawsze i wszędzie policja j….na będzie”, „raz sierpem, raz młotem, czerwoną hołotę.”, to mamy powód do wstydu, nie dumy.
Patriota, to ktoś kto kocha swoją ojczyznę, czuje się jej częścią i działa dla jej dobra. To postawa szacunku i gotowość do budowania wspólnoty opartej na jedności. Podkreślam JEDNOŚCI, NIE JEDNOMYŚLNOŚCI. Patriota nie musi być katolikiem. To nie wymóg, to wybór. Nie ma dekalogu polskiego patrioty, w którym trzeba odhaczyć poszczególne zdolności. Całe szczęście, bo strach pomyśleć co mogłoby się w nim znaleźć, patrząc na obchody Marszu Niepodległości, które mieliśmy okazję wczoraj przeżywać.
Czy to, co wczoraj widzieliśmy, świadczy o miłości do ojczyzny? Czy działa dla jej dobra? Czy jest postawą szacunku i gotowością do budowania wspólnoty? 3 x NIE. Niestety. Jest niezrozumieniem poświęcenia poprzednich pokoleń. Oni nie walczyli po to, abyśmy dzisiaj rzucali w siebie kamieniami, racami, podpalali mieszkania czy strzelali podczas obchodów. To antypatriotyzm wycierający sobie twarz kodeksem rycerskim czy też wiarą katolicką. Kodeks rycerski w swojej podstawie od zawsze miał wpisanie miłosierdzie, szacunek do innych ludzi, sprawiedliwość oraz dawanie dowodów pokory. Nie wspomnę już o tym, że dawanie świadectwa wiary nie ma nic wspólnego z siłą fizyczną. Dosadnie mówił o tym ks. Popiełuszko: „Przemoc nie jest oznaką siły, lecz słabości.”
Patriotyzm nie może gorszyć i niszczyć. Powinien budować. Ten, w wykonaniu Marszu Niepodległości, nic nie buduje. Nie szanuje przeszłości. Dobrze pasują tu słowa Kazimierza Przerwy-Tetmajera: „Patriotyzm powinien polegać na miłości swoich; zbyt często zaś polega na nienawiści obcych.”