Przymus nigdy nie był dobrym sposobem do przekonywania. Siłowe wprowadzanie w cudze życie własnych racji, może się udać, ale nieprzekonanych nie przekona. A dodatkowo, odbiera człowiekowi wolność. Pozbawia go fundamentalnej wartości jaką niesie za sobą życie. Ktoś taki nigdy nie zaakceptuje czegoś, co zostało mu narzucone. Jezus o tym wiedział.
Wczytaj się w poniższy fragment.
„A oto zbliżył się do Niego pewien człowiek i zapytał: «Nauczycielu, co dobrego mam czynić, aby otrzymać życie wieczne?» Odpowiedział mu: «Dlaczego Mnie pytasz o dobro? Jeden tylko jest Dobry. A jeśli chcesz osiągnąć życie, zachowaj przykazania». Zapytał Go: «Które?» Jezus odpowiedział: «Oto te: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, czcij ojca i matkę oraz miłuj swego bliźniego, jak siebie samego!» Odrzekł Mu młodzieniec: «Przestrzegałem tego wszystkiego, czego mi jeszcze brakuje?» Jezus mu odpowiedział: «Jeśli chcesz być doskonały, idź, sprzedaj, co posiadasz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną!» Gdy młodzieniec usłyszał te słowa, odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości.” (Mt 19, 16-22)
Jezus nie krzyczał za bogatym młodzieńcem – No weź zastanów się! Może jednak zmienisz zdanie?! Jeśli nie pójdziesz za mną, czeka Cię wieczne potępienie! Dał propozycję i pozostawił człowiekowi wybór. Uszanował jego wolność. Nie straszył piekłem ani nie nazywał bezbożnikiem czy bluźniercą. Nie zrobił tego, ponieważ wiara jest zawsze propozycją, NIE PRZYMUSEM. Wymaga decyzji człowieka. Zostawienia mu pola do wyboru. Co jeśli nie przyjmie propozycji? Nic. Trzeba to uszanować i żyć dalej, pozostawiając „otwarte drzwi” do powrotu.
Co więcej można zrobić? Otoczyć modlitwą i nie odcinać relacji. Zrozumieć, że lepiej pokazywać jak „umeblowane” jest twoje życie, niż „meblować” życie innym.