Kilka rodzajów pracy w swoim życiu już wykonywałem. Kilka pewnie jeszcze przede mną. Pracowałem na parkingu, w knajpie, w Domu Samopomocy, nocami na poczcie, w sklepie ze sprzętem rtv, sprzedawałem garnki i w końcu, jako przedstawiciel handlowy zajmuje się zarządzaniem środowiskiem druku. Na marginesie dodam, że skończyłem Dziennikarstwo i Komunikację Społeczną. Obojętnie jaką z tych prac wykonywałem, łączyło je jedno… zbieranie doświadczeń.
Nie cierpię tekstów typu: Nie żyję aby pracować ale pracuję żeby żyć. Tak, zgadzam się, to piękne i ładne ale gadanie o tym nie zmienia rzeczywistości. Człowiek i tak ponad połowę życia spędza w pracy. Czy tego chce czy nie, poświęca pracy lwią część egzystencji. Dlatego warto zrobić z własnej pracy coś wartościowego. Coś, co jak mówił Jan Paweł II, pozwala człowiekowi stać się bardziej człowiekiem. Może przynosić mu radość i zadowolenie lub poczucie wiecznego niespełnienia. To jednak w dużej mierze zależy od podejścia i usystematyzowania w głowie, funkcji jakie praca ma spełniać.
Główną funkcją pracy, przynajmniej dla mnie, nie jest samorealizacja. Jest nią za to zaspokajanie potrzeb materialnych. Po prostu dzięki pracy mam co jeść i nie ma co czarować rzeczywistości, samorealizacją i spełnieniem, lodówki nie napełnisz. Druga kwestia na jaką zwróciłbym uwagę jest bezpieczeństwo jakie daje perspektywa regularnych zarobków. Dzięki temu można planować i wyznaczać cele, krótko i długoterminowe. Na trzecim miejscu posadziłbym możliwość budowania relacji z ludźmi. Ilość czasu jaką spędzamy w pracy, skłania do tego żeby jednak do kogoś się odezwać i porozmawiać. Po czwarte, praca daje człowiekowi poczucie użyteczności i pomaga w budowaniu poczucia własnej wartości. Każdy człowiek powinien mieć prawo do pracy, co jest dla niego źródłem rozwoju fizycznego i psychicznego.
Dopiero teraz wskazałbym pracę jako źródło samorealizacji i rozwoju. Wrzuciłbym tu jednak kilka ale. Nie zawsze praca, w której aktualnie jest człowiek, daje mu możliwość spełnienia. Czasami jest ona źródłem dochodu i tyle. Co nie znaczy, że jest zła.
W swoim życiu, kilkukrotnie pracowałem w miejscach, które nie były spełnieniem moich marzeń ale traktowałem je jako etap przejściowy. Jako kolejny, mniejszy lub większy, krok na mojej drodze zawodowej. Bywało frustrująco ale to w niczym nie umniejszało szacunku jaki miałem do każdego wykonywanego zajęcia, nawet gdy dotyczyło to wklepywania przez całą noc listów poleconych do systemu komputerowego Poczty Polskiej, choć było to zajęcie ewidentnie nierozwojowe, to pozwalało mi opłacić stancję i zapewnić sobie jedzenie.
Podstawowe potrzeby zaspokojone więc nie narzekałem.