Choć różnie bywa na polskich drogach, to życzliwych kierowców jest więcej niż leczących własne kompleksy trudnych ludzi, którzy lubią jeździć szybciej niż ich anioł stróż. Niestety nie do końca wiemy na kogo trafimy danego dnia rano, a dojechać jakoś trzeba.
Gdy już dojedziemy okazuje się, że ktoś zajął nasze ulubione miejsce parkingowe. Następny stanął tak, że zajmuje dwa kolejne miejsca. A ty człowieku jeździsz i szukasz. Gdy już znajdziesz, okazuje się, że spóźniłeś się do pracy. Pech chciał, że akurat dziś szef chciał coś od Ciebie z samego rana więc teraz biegniesz na dywanik.
Emocje rosną, złość zaczyna przykrywać dobry humor, z którym opuszczałeś progi własnego domu. Jak królik z kapelusza wyskakuje wtedy jakiś kolega/koleżanka, za którym/-ą nie przepadasz, i opowiada Ci, jak to jej się dobrze dzień zaczął. No nic. Wytrzymasz. Zaciskasz zęby i jakoś dotrwałeś do końca pracy. Wsiadasz do auta i jedziesz, jeszcze tylko drobne zakupy i upragniony dom.
W kolekcje przy kasie oczywiście trafił się ktoś, komu cena nie zgadza się o pięćdziesiąt groszy albo dostał za mało punktów na swoją kartę lojalnościową. Napięcie w Tobie rośnie. Nagle z zaplanowanych 15 minut robi się 40 ponieważ terminal nie chce puścić płatności kartą, a w portfelu gotówki brak. Idziesz do bankomatu przed sklepem, wracasz, płacisz i wyraźnie poirytowany dniem, wyjeżdżasz z parkingu.
Właśnie wtedy tuż przed metą, ktoś wymusza pierwszeństwo przed światłami i musisz awaryjnie hamować, patrząc jak bohater odjeżdża jako ostatni na zielonym świetle. Ty czekasz na kolejną zmianę świateł. Pięści masz już zaciśnięte na kierownicy, ewidentnie potrzebujesz gdzieś dać upust emocjom. Wchodzisz do domu.
Co wtedy?
Masz dwa wyjścia:
1. Wracasz do domu z zaciśniętymi pięściami i pod byle pretekstem rozładujesz emocje (krzykiem) na którymś z domowników, bo akurat np. nie posprzątał zabawek.
2. Wejdziesz do domu, pójdziesz do łazienki, staniesz przed lustrem, obmywając ręce spójrzysz na własne odbicie i pomyślisz o tym, że ludzie którzy są w domu, nie są niczemu winni. „Rozluźnisz pięść”. To nie oni sprawili, że jesteś zdenerwowany. Dlaczego więc mają zbierać twoje emocje. Bierzesz więc pięć głębokich oddechów i uspokajasz się.
Rytuał obmywania rąk jest mocno zakorzeniony w tradycji żydowskiej. Miał, i ma w dalszym ciągu, szczególnie znaczenie w codziennym życiu. Wykonuje się go po powrocie do domu, przed modlitwą, przed jedzeniem i szeregiem innych czynności. Rytuał ten pozwalał zatrzymać się na chwilę, odciąć od tego co było, aby z godnością przystąpić do tego, co ma się wydarzyć.
Jak bardzo może pomóc krótki ” pit stop” w codziennej gonitwie, przekona się każdy, który spróbuje. Ja spróbowałem. Polecam.